Tworzymye-bikes Fafrees , aby były wytrzymałe, niezawodne i gotowe na przygodę. Ale co jakiś czas klient przenosi to na zupełnie nowy poziom. Byliśmy absolutnie podekscytowani otrzymywaniem codziennych wiadomości od naszego klienta, Neila S., i jego partnerki, Val, gdy wyruszyli w niesamowitą 2500-kilometrową podróż po Europie.
Their epic trip began in the UK on September 5th. After taking a ferry to Rotterdam, they cycled across the Netherlands before entering Germany. From there, their route continued through Austria, Slovakia, Hungary, and Slovenia, all the way to their destination in Italy—this is a true test of endurance for both rider and machine. Here is their story, in Neil's own words.
Rower, który to umożliwił: Fafrees F20 PRO
Neil i Val wybrali Fafrees F20 PRO na swoją epicką podróż i łatwo zrozumieć dlaczego. Zaprojektowany z myślą o długich dystansach i zróżnicowanym terenie, F20 PRO PRO łączy w sobie mocny silnik z akumulatorem o dużym zasięgu, zapewniając moc potrzebną na strome wzgórza i ponad 100-kilometrowe dni. Grube opony i przedni widelec amortyzowany zapewniły komfort niezbędny do spędzania godzin w siodle, a solidny tylny bagażnik był niezbędny do przewożenia całego sprzętu przez kontynent.
Dowiedz się więcej o Fafrees F20 PRODzień 1-2: Niemieckie wzgórza i ulewne deszcze (14-15 września)
Trasa: Wendelstein do Ratyzbony (94,21 km) i dalej do Linzu (119,5 km)
Niedziela, 14 września.
Wendelstein do Regensberg, kolejny długi dzień (94,21 km), zaczął się dobrze, a potem przez cały ranek padał deszcz. Znowu sporo wzniesień na początek, ale potem kilka przyjemnych zjazdów, co pozwoliło nam wyłączyć moc i pedałować tylko wtedy, gdy zaczęliśmy zwalniać. Jako że była niedziela, prawie wszystko było zamknięte, więc nie było dziś przystanków na kawę. Do Ratyzbony dotarliśmy tak wcześnie, że dopiero później mogliśmy zameldować się w hotelu. W podziemnym garażu również nie było punktów ładowania, więc musieliśmy zabrać akumulatory do pokoju, ale przynajmniej były w pełni naładowane przed 2 nad ranem.Poniedziałek, 15 września.
Kolejny piękny dzień, przynajmniej do momentu, gdy po około 40 minutach zaczęło lać. Byliśmy przemoczeni! Jednak pogoda znów się zmieniła, czego potrzebowaliśmy, ponieważ miał to być długi dzień (119,5 km). Na szczęście Val zaplanował naszą trasę tak, aby mijać stacje ładowania, gdzie uzupełniliśmy baterie przy kawie. Mimo to, 8 km przed końcem byłem na ostatnim pasku mocy, więc musiałem wyłączyć wszystko i po prostu pedałować, używając biegów tak bardzo, jak to możliwe. Kilka wzniesień pod koniec oznaczało, że musiałem użyć ostatniej mocy, ale udało się! Jutro czeka nas jeszcze dłuższa podróż do Linz w Austrii. Mam nadzieję, że nam się uda!
Fafrees Note: Co za początek! Ponad 213 km w zaledwie dwa dni, walcząc ze wzgórzami i deszczem. To tutaj "e" w e-bike naprawdę świeci, sprawiając, że te ogromne odległości są osiągalne. Uwielbiamy zaangażowanie Neila w ładowanie i genialne planowanie uzupełniania baterii przez Val. I pochwały dla Neila za przejechanie ostatnich 8 km na czystej mocy pedałowania - to prawdziwa wytrzymałość!
Dzień 3-4: Dunaj i przyjazd do Wiednia (17-18 września)
Trasa: Wzdłuż Dunaju do Wiednia (105 km+)
Środa, 17 września.
Typowy jesienny dzień, ciepły w słońcu, chłodny w cieniu i dobry dzień na jazdę na rowerze. Dziś przez prawie całą podróż jechaliśmy wzdłuż Dunaju, ścieżki rowerowe są najlepsze, jakie do tej pory widzieliśmy, a krajobrazy były przepiękne. Ponownie zatrzymaliśmy się w punkcie ładowania, aby doładować baterie, ale ponieważ było tak płasko, wiele zrobiliśmy z asystą ustawioną na 0. To był kolejny długi dzień (105 km), ale pod koniec wciąż mieliśmy moc, ze względu na dobry teren. Jeszcze jedna wycieczka do Wiednia, a potem dzień odpoczynku. Hurra!Czwartek, 18 września.
Dziś celem był Wiedeń. To miejsce, które chcieliśmy odwiedzić, ale nigdy nie mieliśmy okazji. Ponownie, planowanie Vals oznaczało, że udało nam się uzupełnić baterie na 2 różnych stacjach ładowania po drodze. Ścieżki rowerowe nad Dunajem są genialne, w większości gładkie i płaskie z dobrymi widokami, ale wjazd do Wiednia był dużą zmianą, ponieważ ścieżki rowerowe były używane jako tory wyścigowe przez ludzi niezainteresowanych jazdą, tylko tym, jak szybko mogą dotrzeć do celu. Ponieważ jest to punkt środkowy, mamy dzień wolny i nie będziemy jeździć na rowerze aż do soboty, kiedy odwiedzimy nowy kraj, Słowację.
UwagaFafrees : Podążanie wzdłuż Dunaju brzmi niesamowicie. Komentarz Neila o jeździe ze wspomaganiem ustawionym na 0 jest świetną wskazówką! Na płaskim, łatwym terenie możesz jeździć na Fafrees jak na konwencjonalnym rowerze, aby oszczędzać energię, wiedząc, że silnik jest gotowy na wszelkie wzniesienia lub zmęczenie. Wiedeń to ogromny kamień milowy. Dzień odpoczynku jest zasłużony!
Dzień 5: Moment "paniki" (20 września)
Trasa: Wyjazd z Wiednia
Sobota 20 września (rano).
Arghhh. Właśnie wyruszyłem z Wiednia i jeden z pedałów Valsa odpadł. Wyrwał też część gwintu z korby. Udało mi się go dokręcić, więc mam nadzieję, że wytrzyma, ale czy można dostać nowy?(Później...)
Wygląda na to, że straciła kilka gwintów w lewej korbie, ale pedał pozostał na razie (około 25 km). Ponadto pedały w obu rowerach skręcają się podczas jazdy, więc wkrótce będą wymagały wymiany. Czy są one objęte gwarancją? Mam nadzieję, że wytrzymają do Włoch, ponieważ wszelkie części mogą zostać wysłane na mój adres. Jeśli pedał ponownie się odłamie i nie będzie można go ponownie zamontować, jakie są opcje? Czy mogę oddać go do naprawy w sklepie rowerowym?
UwagaFafrees : To wiadomość, której obawia się każdy długodystansowiec (i każda marka rowerów!). Awaria mechaniczna w środku podróży przez kontynent to ogromny test. Pomysłowość Neila w tymczasowej naprawie jest niesamowita. Natychmiast skontaktowaliśmy się z Neilem, aby to rozwiązać. (Spoiler: Kiedy jesteś częścią rodziny Fafrees , wspieramy Cię!).
Dzień 6-7: Nowe kraje i chmury owadów (20-22 września)
Trasa: Wiedeń (AT) - Bratysława (SK) - Sopron (HU)
Sobota, 20 września (wieczór).
Wiedeń był wspaniały i drogi, ale to było świetne miejsce na odpoczynek... Podnieśli nawet standard naszego pokoju hotelowego do apartamentu na najwyższym piętrze, dzięki czemu mogliśmy zaparkować nasze rowery kilka stóp od pokoju. Tak więc dziś wyruszyliśmy do Bratysławy na Słowacji, nowego kraju, ale dla nas krótsza podróż, bo tylko 74 km. Ścieżki rowerowe znów były wspaniałe... Do Bratysławy dotarliśmy dość szybko, ale nie wszystko poszło gładko. Niestety jeden z pedałów Val odpadł, gdy opuszczaliśmy Wiedeń... Nowe pedały zostały zamontowane, więc miejmy nadzieję, że jutro wszystko będzie w porządku, gdy będziemy jechać do innego kraju, na Węgry.Niedziela, 21 września.
(Z e-maila z 22 września) ...wczorajsza 90-kilometrowa podróż z Bratysławy na Słowacji zabrała nas z powrotem do Austrii... przed zatrzymaniem się na kolejnej stacji ładowania, podczas gdy jedliśmy kanapkę.... Jednym z problemów były owady. Jechaliśmy przez chmary owadów przez około 15 km... Przez jakiś czas niewiele rozmawialiśmy, aby ich nie zjeść! Następnie udaliśmy się do trzeciego kraju tego dnia, Węgier. ...Gdy zbliżyliśmy się do granicy, trasy rowerowe zniknęły, jazda po ruchliwych drogach i silny boczny wiatr zdawały się pojawiać znikąd. Musieliśmy pochylać rowery pod wiatr, aby uniknąć przewrócenia. Ale w końcu dotarliśmy do celu, Sopronu.
UwagaFafrees : Apartament na najwyższym piętrze dla rowerów? To dopiero luksus! Z ulgą przyjęliśmy wiadomość, że na miejscu zamontowano nowe pedały. Ich zdolność do rozwiązywania problemów w podróży jest niesamowita. Trzy kraje w jeden dzień! To nowy rekord. Walka z chmurami owadów i silnym bocznym wiatrem brzmi ciężko, ale dali radę.
Dzień 8-10: Do Słowenii i zdobywanie szczytów (23-25 września)
Trasa: Gussing (AT) - Lenart (SI) - Salec (SI) - Lublana (SI)
Wtorek, 23 września.
...w końcu wjeżdżamy do Słowenii. To była miła przejażdżka... znaleźliśmy ładny punkt ładowania w pobliżu kawiarni... pojechaliśmy jeszcze 1 km, aby zrobić małe zakupy. Jak tylko wyszliśmy ze sklepu, zaczęło padać! ...było bajecznie. Gospodarze poczęstowali nas kawą i winem, ich córka zaśpiewała dla nas (bardzo utalentowana), a oni zaparkowali nasze rowery między swoimi dwoma fortepianami.Środa, 24 września.
Cóż za okropny dzień. Padało prawie cały dzień. Wydostanie się z Lenart wiązało się ze stromym podjazdem niemal od samego początku, poziomem mocy 1 i drugim biegiem oraz utratą żywotności baterii po 12 km. Na szczęście Val znalazł punkt ładowania... ale wzgórza wykańczały baterie. ...Mniej więcej w połowie podróży znaleźliśmy kawiarnię, a właściciel zgodził się pozwolić nam naładować baterie, gdy siedzieliśmy przy napojach. Dzięki temu mogliśmy dotrzeć do naszego hotelu bez żadnych problemów.Czwartek, 25 września.
Dziś krótsza wycieczka i sucha pogoda... Po 20 km trasa zaczęła się wspinać... aż dotarliśmy do długiego podjazdu w pobliżu 30 km, który stał się jeszcze bardziej stromy. Poziom mocy spadł do 1 i drugiego biegu, ponieważ więcej mocy jest bezużyteczne i nie chcę uszkodzić silnika ani akumulatora. W końcu dotarliśmy na szczyt, by po drugiej stronie zmierzyć się z 11% spadkiem. ...Val... nie lubi zjeżdżać zbyt szybko... Potem jazda była łatwa, ponieważ w większości była z górki, a do Lublany dotarliśmy wczesnym popołudniem.
UwagaFafrees : Ta sekcja pokazuje rzeczywistość długiej trasy: wspaniałą gościnność (rowery między fortepianami!) jednego dnia i okropną, deszczową, wyczerpującą baterię wspinaczkę następnego dnia. Technika pokonywania wzniesień przez Neila jest PERFEKCYJNA. Używanie niskiego wspomagania (PL1) z niskim biegiem to najbardziej efektywny sposób pokonywania stromych wzniesień, chroniący akumulator i silnik. A zjazd z 11% przewyższeniem to prawdziwa nagroda!
Dzień 11-13: WŁOCHY! (I 24% zjazd po bruku) (26-28 września)
Trasa: Lublana (SI) - Sezana (SI) - Portogruaro (IT) - Vigonovo (IT)
Piątek 26 września (Dziennik z 9/28)
Dzisiejszy dzień był dziwny, bardzo mało ścieżek rowerowych i głównie po głównych drogach, więc nie było szans na zrobienie wielu zdjęć. Było kilka wzniesień, ale mam już opanowaną technikę. Poziom mocy 1 i drugi bieg pozwoliły mi pokonać każde wzniesienie. Pogoda była sucha z odrobiną słońca, więc jazda była w porządku. Aż do ostatnich 15 km. Od tego momentu było już z górki do samego końca. Prawie w ogóle nie używaliśmy pedałów, po prostu siedzieliśmy i cieszyliśmy się podróżą. Gdybyśmy mieli ładowanie regeneracyjne, baterie byłyby prawie pełne! Na miejsce dotarliśmy tak szybko, że nie zdążyliśmy się nawet zameldować, więc byliśmy zmuszeni znaleźć bar i wypić drinka dla zabicia czasu. Kiedy nadszedł czas zameldowania, okazało się, że musimy wnieść rowery po schodach, aby dostać się do naszego pokoju, więc musieliśmy zdjąć sakwy i baterie, aby to ułatwić. Nie są to najlżejsze rowery na świecie. Tak czy inaczej, kolejny dzień za nami i kolejne 82 km pokonane. Jutro ruszamy do Włoch.Sobota 27 września (Dziennik z 9/29)
Sezana w Słowenii do Portgruaro we Włoszech. Cóż, podróż była długa, ale wyglądała na łatwą... Tak się jednak nie stało. Po wyniesieniu rowerów z pokoju, przymocowaliśmy sakwy i ruszyliśmy. Po niecałym kilometrze zdałem sobie sprawę, że zostawiłem kask na ladzie w hotelu, więc zawróciłem. Druga próba... podążaliśmy zaplanowaną trasą przez około 2 km, aby odkryć, że droga została zamknięta na zawsze. ...Znaleźliśmy ścieżkę, która wyglądała, jakby omijała blokadę, ale nie... Znalezienie innej trasy zabrało nas z powrotem do hotelu po raz trzeci, zanim wspięliśmy się w góry. Po kilku kilometrach wjechaliśmy do Włoch, ale trasa do naszego celu była zupełnie inna... Wjechaliśmy do miasteczka Prosecco, zanim dotarliśmy do zjazdu o nachyleniu 24%, z brukowaną kamienną nawierzchnią. Musieliśmy sprowadzić rowery, ponieważ nie było szans na bezpieczne zjechanie na dół. Ostatecznie, po 126 km, dotarliśmy do naszego celu we Włoszech, Portogruaro.Niedziela 28 września (Dziennik z 9/30)
Portogruaro do Vigonovo. To miał być długi dzień, bez znanych punktów ładowania na naszej trasie. Na szczęście trasa była dość płaska, więc po użyciu zasilania, aby nabrać prędkości, byliśmy w stanie jeździć na rowerze przez długi czas z wyłączonym zasilaniem. Dobrze się złożyło, ponieważ nasza aplikacja rowerowa wysłała nas prawie 7 km poza nasze rzeczywiste miejsce docelowe. Gdy zdaliśmy sobie sprawę, że opuszczony budynek nie był naszym hotelem, zlokalizowałem rzeczywisty adres i musieliśmy wrócić na rowerze do tego miejsca, gdy gasło światło. Dotarliśmy tam zmęczeni i zaskoczeni, że po przejechaniu 113 km wciąż mieliśmy energię. Niesamowite.
NotatkaFafrees : Dotarli do Włoch! Co za dzień - wycieczki, trzykrotny powrót do hotelu i 24% *brukowany* zjazd. Wyprowadzenie rowerów było w 100% poprawną i bezpieczną decyzją. Następnie przejechali kolejne dwa ponad 100-kilometrowe dni, pokazując niesamowite zarządzanie baterią (lub "hipermobilność") poprzez strategiczne wykorzystanie mocy. Niesamowite!





















































































